sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział III

Poszliśmy więc na transmutację. Po drodze minęliśmy Szarą Damę, która się nam ukłoniła. Gdy weszliśmy do klasy była już tu prof. McGonagall trzymająca kota. Gdy nas zobaczyła uśmiechnęła się do nas i pokazała miejsca na których mamy usiąść. Ja usiadłem razem z Viktorem. Ta klasa była nieco mniejsza niż sala zaklęć. Było tu dużo ozdób i obrazów. Gdy weszli puchoni prof. McGonagall dała każdemu po małym kotku. Mieliśmy użyć czaru "Cattor", żeby zmienić kotka w kieliszek. Jedynie Tedowi z Hufflepufu udało się zmienić, został tym nagrodzony 10 punktami. Gdy wyszliśmy z klasy wszyscy stali przed tablicą informacyjną na której pisało:

Nabór na komentatora w Quidditchu: Każdy kto chciałby komentować mecze Quidditcha niech zgłosi się do prof. Magegolfa. Dla klas 1-7. 

- Super, że dla klas 1 też to jest! - powiedział Viktor. - Zawsze chciałem nim zostać. Chyba się zgłoszę... Gdzie teraz miał lekcję prof. Magegolf? Wie ktoś?
- Z nami. - powiedział jeden z szóstoklasistów Gryffindoru. - Jest teraz na obiedzie w Wielkiej Sali.
- To ekstra! - krzyknął Viktor. - Teraz mamy przerwę więc do niego idę. Cześć!
- Pa! - odpowiedzieliśmy.
Ja nie miałem teraz ochoty jeść obiadu.
"Mamy dwu - godzinną przerwę więc zdążę zjeść. - pomyślałem. - Pójdę do biblioteki i się pouczę.
- Matthew ty też nie idziesz na obiad? - zapytała Elizabeth.
- Tak, nie idę. - odpowiedziałem. - A przejdziesz się ze mną do biblioteki? Pouczymy się.
- Super! Właśnie miałam tam iść. - powiedziała.
Gdy weszliśmy do sali pani Pince krzyknęła do nas:
- Tylko mi tutaj nie jedzcie! Już pięć razy ktoś tu jadł i pobrudził książki! Nie wytrzymam!
- Niech się pani nie martwi już jedliśmy obiad. - skłamaliśmy, żeby jej nie denerwować.
- To dobrze. - odpowiedziała. - Chcecie coś wypożyczyć?
- Tak, - powiedziała Elizabeth. - ja poproszę "Czary ochronne".
- A ja, - powiedziałem. - "Początki zielarstwa".
- Proszę bardzo. - warknęła bibliotekarka.
Gdy wyszliśmy Elizabeth powiedziała:
- Ona jest chyba troszkę stuknięta jak dla mnie.
- Rzeczywiście. - powiedziałem śmiejąc się .
Gdy szliśmy tak drogą spotkaliśmy Martina i Sarę, którzy rozmawiali o eliksirach:
- Ten eliksir pobudzający super! - krzyknął Martin. - Przyda się na SUMach.
- Masz ra.... - nie dokończyła Sara. - Cześć Eliza, cześć Matthew!
- Cześć Sara! - krzyknęła Elizabeth. - Niestety nie mamy za dużo czasu! Zaraz razem z  Matthewem mamy obronę przed czarną magią a jeszcze nie jedliśmy obiadu.
- Szkoda. - powiedział Martin. - To pa!
Cześć! - powiedziałem razem z Elizabeth.
Gdy weszliśmy do Wielkiej Sali zobaczyliśmy grupkę ludzi przy prof. Magegolfie. Usiadłem razem z Elizabeth przy stole krukonów. Były tam teraz przeróżne kotlety, ziemniaczki, buraczki, kiszone ogórki i... toffi. Ja na talerz nałożyłem sobie kotleta z ogórkiem. Po zjedzeniu wziąłem garść cukierków toffi i poszedłem na obronę przed czarną magią  razem z Elizabeth.
                                                       
                                                                                    ***

Gdy weszliśmy do klasy usiedliśmy koło Artura i Olivera.
- Gdzie jest profesor? - zapytał jeden  gryfon (mieliśmy z nimi lekcję). - Lekcję miały się zacząć 3 minuty temu.
- Mówił nam, że trochę się spóźni. - odpowiedział na jego pytanie Arnold. - Jeszcze musi ogarnąć te zgłoszenia na komentatorów.
Po 5 minutach przeszedł prof. Magegolf razem z Viktorem.
- Przepraszam za spóźnienie ale było bardzo dużo zgłoszeń. - powiedział profesor. - Dobrze. Otwórzcie  swoje książki na stronie 2!
Na stronie 2 był nagłówek:
"Expelliarmus  - czar rozbrajający" 
- Chce ktoś nam pokazać jak to się robi? - zapytał profesor. - Są jacyś dwaj ochotnicy?
Zgłosiłem się razem z Viktorem.
- Tak, tak! - krzyknął profesor. - Doskonale. Chodźcie tutaj. Najpierw ty Viktor użyj czaru na panie....
- Klossie. - powiedziałem.
- Tak, na panie Klossie. - ciągnął. - Żeby czar zadziałał trzeba wypowiedzieć zaklęcie i po prostu machnąć. No dalej panie Qerel!
Expelliarmus! - ryknął Viktor.
Z ręki wypadła mi różdżka. 
- Brawo! Brawo! - krzyknął profesor. - Pięć punktów dla Ravenclawu! Teraz pan panie Kloss. 
Skupiłem się. Wszyscy się na mnie gapili. I... Krzyknąłem: 
-Expelliarmus!
Z ręki Viktora wypadła różdżka. 
- Gratuluję! Kolejne pięć punktów dla Ravenclawu! - powiedział profesor. Ojej! Już koniec lekcji? No dobrze, zadanie to nauczenie się tego czaru! 
Gdy wyszliśmy z sali Oliver powiedział: 
- Ale czad! Dzisiaj dostaliśmy tylko jedno zadanie z OPCN. 
- No tak, ale jest jeszcze transmutacja.- powiedziała Natalia. 
Gdy szliśmy do sali transmutacji wpadł na mnie mój... kot! 
- Cześć, Mruczku! W ogóle o tobie zapomniałem. - powiedziałem do kotka. 
- O! Fajnego masz kociaka. - powiedziała Selena.
- Bardzo! - krzyknął Viktor. - Ale już go lepiej wypuść i chodź na transmutację bo zaraz się zacznie. 
- No dobra. Do zobaczenia Mruczku! - powiedziałem. 

                                                                                   ***

Gdy weszliśmy do sali transmutacji prof. McGonagall powiedziała:
- Ahh... Jaka szkoda, że nie mamy 2 lekcji pod rząd tylko tak w kratkę... (od autora: myślę że wiecie o co chodzi)
- Też tak myślę. - powiedziała Natalia.
- Ale jest jeden plus. - powiedziała pani profesor. - Teraz jesteście sami. Bez puchonów. Niestety na tej lekcji nie będziemy się niczego uczyć tylko ćwiczyć: "Cattor"
Na koniec lekcji tylko mnie i Elizabeth się udało.
- 15 punktów dla Ravenclawu! Brawo panno Claw! Brawo Matthew! - krzyknęła prof. McGonagall. - Wszyscy oprócz panny Elizabeth i pana Matthewa mają nauczyć rzucać się tego czaru!
- Dobra, mam dwa zadania  nauczyć się czaru: "Expelliarmus" i "Cattor". - powiedział Arnold. - Da się zrobić. Ej, a może pójdziemy zobaczyć ile mamy punktów?
- Ok! - odpowiedzieli wszyscy.

                                                                                  ***

Gdy poszliśmy do sali punktów ukazała się nam tablica:

  Ravenclaw:                     Gryffindor:                    Hufflepuf:                   Slytherin: 
     120                                      115                               98                                  100

- Wow! Wygrywamy, ale czad! - krzyknął Artur.
- Świetnie! A teraz chodźmy na błonia. - powiedział Viktor. - Muszę się przewietrzyć.
- Dobry pomysł. - przyznałem.
A więc Ja, Viktor, Arnold, Artur i Oliver poszliśmy na błonia. Był bardzo słoneczny dzień. poszliśmy nad rzekę. Woda była przeźroczysta. Siedzieliśmy nad jej brzegiem do 19:30.
- Chodźmy lepiej na kolację. - powiedział Oliver.
- Masz rację. - przyznał Arnold.

                                                                                 ***

Po kolacji poszliśmy do pokoju wspólnego Ravenclawu.
- Jak ma na imię córka Roweny Ravenclaw? - zapytała kołatka.
- Helena. - powiedział Arnold i kołatka nas wpuściła.
- Ja zamawiam pierwszy łazienkę! - krzyknąłem i pobiegłem do niej.
- Ja drugi! - krzyknął Arnold.
Więcej już nie słyszałem bo szybko zamknąłem się w łazience. Ahh... jak tu było cieplutko i jak ładnie pachniało! Wyniuchałem skąd pochodzi ten zapach i okazało się, że to mydło. Rozebrałem się i nalałem ciepłej wody do wanny. Umyłem się szybciutko, ubrałem swoją cieplutką piżamkę i wyszedłem. Po mnie wszedł Arnold wyraźnie z siebie zadowolony. Reszta chłopaków siedziała w salonie i uczyła się czarów. Jeden z piątoklasistów uczył się czaru "drętwota" na przyjacielu. Usiadłem koło Artura i zacząłem uczyć się czaru "Expelliarmus" na mojej zabawce. Gdy udało mi się wytrącić patyczek z rąk zabawki poszedłem do sypialni spać.
"Sprawdzę jeszcze co mamy jutro" - pomyślałem. - "Najpierw historia magii, potem latanie na miotle, eliksiry,  2 godzinna lekcja zielarstwa i OPCM. Nie tak źle".
I poszedłem spać.
                                   

Od autora: Myślę, że spodobał się wam ten rozdział. :) Wrzucam go trochę przed czasem (miał być jutro), ponieważ dostałem przed chwilą "wenę" na zakończenie. :D Nie wiem czy taka długość jest dobra... napiszcie mi czy ta długość wystarcza, bo nie wiem. 
Dziękuje też stronce na facebooku Jaram się jak Zgredek Harry.
                                                                     

                                                         Do zobaczenia, Maciek
Ps. Czytasz = Komentujesz.

5 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo trafny ;) Długość jest akurat i rozdział po prostu idealny :D Oby tak dalej ;) Weny,weny,weny ;3
    Pozdraawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Sympatyczny blog :) Trochę za dużo dialogów, a mało opisów, ale jest ok ;)
    Życzę weny
    Pozdrawiam
    Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że jak na początek to całkiem dobrze Ci idzie. I zgadzam się ze zdaniami, dziewczyn u góry. ;D
    Ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ćwicz.
    Życzę przypływu weny i wielu komentatorzy i obserwatorów.

    A i jeszcze jedno, masz na prawdę bardzo fajny szablon na nagłówku :P

    Zapraszam do mnie :)
    lordwody.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział chyba jest najlepszy jaki tu dotychczas przeczytałam :) I szablon jest cudny C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się opiniami przedstawionymi wyżej, ten rozdział rzeczywiście najlepszy jak dotąd.Hahaham, jaki zdolny ten nasz główny bohater! Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani